Chcesz otrzymywać najnowsze wiadomości
Wydarzenia
Lęk przed kompromitacją




Prof. dr Ewa Lewandowska-Tarasiuk

Każdy z nas, kto po raz pierwszy staje przed zadaniem publicznego zabrania głosu, czuje się zalękniony, przestraszony i stremowany. 



Bywa i tak, że ów psychofizyczny stan niepokoju, zaburzonego poczucia bezpieczeństwa, niepewności, słowem ogarniający człowieka dyskomfort, okaże się ekspansywny i destrukcyjny zarazem, iż unicestwi zdolność twórczego i logicznego myślenia, a nawet nakaże zrezygnować z wystąpienia. Ów lęk urastający do gigantycznych rozmiarów, niewiele ma wspólnego z tremą, która dreszczem emocji i twórczego niepokoju pozwala mobilizować i koncentrować myśl, by za chwilę ująć ją w werbalnie trafny kształt. Ten lęk dla niektórych okazuje się wrogiem nie do pokonania. Jest to strach przed kompromitacją, „utratą twarzy", negatywną oceną audytorium. To lęk wyniszczający człowieka, odbierający mu twórcze moce, kierujący jego myśl w stronę katastroficznych wizji o sobie samym jako o skompromitowanym abnegacie, ofierze własnej słabości, nieudaczniku i słabeuszu, być może niegdyś tak dobrze się zapowiadającym, ale jednak zdominowanym przez trudność i przeszkodę nie do pokonania, na dodatek zaś tkwiącą w nim samym.

W ten sposób runęła szansa niejednej kariery, być może szansa niepowtarzalna. Gdyby niejeden Kowalski czy Malinowski w sprzyjającej dla niego sytuacji tzn. wśród tych, którzy właśnie „tu i teraz" mogli okazać się jego słuchaczami, powiadomieni o tym, co ów kompetentny mówca miał im do powiedzenia (a bywa, że miał bardzo wiele) zwróciliby zapewne uwagę na autora wypowiedzi jako na człowieka sporych kompetencji zawodowych, twórczych możliwości, być może kwalifikujących go do grona ludzi wysoko ocenianych przez swych szefów i najbliższe środowisko zawodowe. Ale niestety, paraliżujący lęk przed kompromitacją uniemożliwił Kowalskiemu zwerbalizowanie jego merytorycznej koncepcji rozwiązującej istotne dylematy zawodowe jego środowiska, nie pozwolił też na publiczna krytykę rozwiązań, z którymi jako niezły rzeczoznawca się nie zgadzał, a przecież niejednokrotnie sprawdzał się jako dobry specjalista z tej subdyscypliny.

Ów lęk przywołujący do świadomości katastroficzne obrazy własnej  klęski,  powodowanej przewidywaną kompromitacją, publicznym blamażem czy ośmieszeniem zdominował racjonalne myślenie niedoszłego mówcy, ubezwłasnowolnił jego intelekt i sparaliżował artykulacyjne narządy. Gdyby bowiem w stanie takiego dyskomfortu psychicznego zabrał głos, istniałoby duże prawdopodobieństwo iż nie potrafi on werbalnie zaprezentować logicznie uporządkowanego wywodu, płynnie i precyzyjnie przedstawić toku swego myślenia, dokonać jego syntezy i sformułować istotne dlań wnioski. Mógłby jedynie drżącym głosem nieudolnie wypowiedzieć kilka zdań przerywanych alogicznym oddechem, nie kontrolować wszystkich wydawanych dźwięków, a jego „bełkotliwa" wypowiedź na pewno nie przysporzyłaby mu zwolenników. To prawda, iż spadłyby wtedy akcje kolegi Kowalskiego i być może zatrzasnęłyby się drzwi do zawodowej kariery.

Prawdą bowiem jest, iż kierownicze stanowiska, niezależnie od dyscypliny czy subdyscypliny zawodowej, którą uprawiamy, nieustannie prowokują do publicznego wyrażania swych myśli, prezentowania stanowisk, wchodzenia w dialog z pracownikami, formułowania swych zadań i oczekiwań. Dlatego nawet lekarz, inżynier, technik czy każdy, ktokolwiek dzisiaj próbuje zawodowej samorealizacji w biznesie – niezależnie od specyfiki tego biznesu – powinien uświadomić sobie jakie warunki musi spełnić, by zostać dobrym mówcą.

Będąc dobrym mówcą masz niewątpliwie większą szansę na zawodowy sukces. Tylko dobry mówca potrafi skutecznie nawiązywać kontakty z partnerami, zjednywać ich, podejmować z nimi negocjacje, tylko dobry mówca potrafi korzystać z merytorycznie bogatego zasobu argumentów rzeczowych i trafnie je werbalizować, tylko dobry mówca okaże się biegły w technikach perswazji, a także trafnie zripostuje wypowiedź oponenta zawierającą skierowany w jego stronę brutalny chwyt erystyczny.

Dlatego pierwszym warunkiem, który nieodzownie musisz spełnić chcąc zostać dobrym mówcą jest wypracowanie w sobie pozytywnej motywacji kierunkującej twoje myślenie o sobie i zdeterminowane nim zachowanie.

Świadomość jest wielkim rozwojowym imperatywem człowieka. Dlatego musisz być świadom jakości swego myślenia o sobie, treści swych wewnętrznych monologów, które prowadzisz z samym sobą na okoliczność publicznego zabrania głosu. Ów wewnętrzny monolog może cię bowiem ukierunkować pozytywnie i pomyślnie zadecydować o twoim rozwoju, może też unicestwić twój rozwój. Dlatego od dziś musisz przeorientować treści swego myślenia o sobie samym, raz na zawsze zrezygnować z treści anty-asertywnych i zastąpić je pro-asertywnymi.

To prawda, iż nasza narodowa tradycja historyczna i kulturowa bliższa jest filozofii cierpienia i ofiary, niż filozofii sukcesu, zaś edukacja i integralnie związane z nią wychowanie nie proponowało jeszcze do niedawna świadomie zaprojektowanego treningu pozytywnego myślenia sprzyjającego pomyślnemu rozwojowi jednostki. Zapewne też i dlatego w naszych wewnętrznych monologach, tak silnie determinujących nasze zachowania zdecydowanie przeważają treści anty-asertywne. Nadszedł już czas, by uświadomić sobie ich brutalnie wyniszczający wpływ na osobowość i za wszelką cenę próbować przeorientować własny monolog wewnętrzny tak, by ukierunkować go na proasertywne myślenie o sobie, swoich własnych szansach i możliwościach twórczo i pomyślnie warunkujących własny rozwój. Ma to niewątpliwie dla każdego z nas ogromne znaczenie dla pełnej samorealizacji we wszelkich jej przejawach: od zawodowych po najintymniejsze.
(czerwiec 2020)


dodano: 2020-06-01 21:51:49