Chcesz otrzymywać najnowsze wiadomości
Wydarzenia
Tak dla Unii, tak dla Polski

Eugeniusz Możejko


Obywatele, udający się do urn wyborczych, aby opowiedzieć się za lub przeciw członkostwu Polski w Unii Europejskiej, nie mogliby usprawiedliwiać ewentualnych błędnych decyzji brakiem obiektywnej informacji.
    Od końca kwietnia są dostępne – także na stronach Internetu – aż trzy raporty niezależnych ekspertów, wszechstronnie analizujące wszystkie „za” i „przeciw” przystąpieniu do Unii*).
    Wnioski, jakie wynikają z lektury tych opracowań można najkrócej streścić tak: Przystąpienie do Unii Europejskiej nie jest panaceum na wszystkie nasze problemy, musimy się nimi zająć sami, ale w każdym przypadku ich rozwiązanie będzie łatwiejsze, gdy znajdziemy się wewnątrz Unii, niż gdybyśmy pozostali poza nią. Przystąpienie do Unii przyniesie wszystkim wymierne korzyści – jednym bezpośrednio po akcesji, innym w krótszym lub dłuższym okresie. Nierzadko będzie to wymagało poniesienia koniecznych kosztów. Według zgodnej oceny ekspertów, w każdym przypadku korzyści z członkostwa przewyższają koszty.


Szansa przyspieszenia


Najistotniejszą, odczuwalną przez wszystkich korzyścią z przystąpienia Polski do Unii Europejskiej jest szansa przyspieszenia wzrostu gospodarczego. Zgodnie z wynikami symulacji, przytoczonymi w najobszerniejszym i najbardziej wszechstronnym tzw. raporcie natolińskim, w latach 2005–2007 tempo wzrostu PKB może osiągnąć ok. 5 proc. rocznie, przy spożyciu rosnącym o ponad 4% i inwestycjach – o ok. 12 proc. rocznie (będzie to efekt nie tylko akcesji, ale i prawdopodobnej poprawy wyników gospodarek zachodnioeuropejskich). Oznacza to – piszą autorzy „raportu natolińskiego” – że po akcesji nastąpi kilkuletni boom inwestycyjny i konsumpcyjny. Przewidują jednak, że w latach 2008–2010 nastąpi stopniowe wyczerpywanie się dotychczasowego modelu wzrostu gospodarczego, skutkiem czego średnie tempo wzrostu PKB obniży się do ok. 4 proc., a spożycia do niecałych 4 proc., zaś inwestycji do 7 proc. Od roku 2011 gospodarka wejdzie na nową ścieżkę przyspieszonego wzrostu gospodarczego, związanego z wyraźną poprawą jej  konkurencyjności i ze wzrostem jakości i wielkości majątku produkcyjnego.
    „Najistotniejszą konsekwencją makroekonomiczną scenariusza członkostwa w średnim okresie – podkreślają autorzy tej części opracowania (Adam B. Czyżewski, Witold M. Orłowski i Leszek Zienkowski) – jest nie tyle wyraźne podniesienie się tempa wzrostu PKB, co przestawienie gospodarki na ścieżkę umożliwiającą w długim okresie przyspieszenie dynamiki rozwoju i wzrostu efektywności gospodarowania.”
    Zarysowana w raporcie ścieżka rozwoju pozwoliłaby na zmniejszenie dysproporcji rozwojowej między Polską a Unią. O ile w roku 2003 polski PKB na głowę mieszkańca stanowić będzie, według parytetu siły nabywczej, ok. 40 proc. PKB dzisiejszych członków UE, to do roku 2014 powinien wzrosnąć do ok. 54 proc. PKB tej samej grupy krajów. (Według ekspertów UKIE, luka rozwojowa dzieląca Polskę od państw członkowskich UE zmniejszy się z tym samym czasie z ok. 41 proc. do ok. 55 proc. PKB).
    W przypadku rezygnacji z członkostwa osiągnięcie tempa wzrostu PKB powyżej 4 proc. będzie – zdaniem ekspertów obu instytucji – niemożliwe. Przyczyni się do tego przede wszystkim powolniejsza modernizacja gospodarki. Polska musiałaby się też liczyć z wygaśnięciem unijnej pomocy finansowej, spadkiem zaufania inwestorów i zmniejszeniem napływu bezpośrednich inwestycji zagranicznych.
    Trzeba przy tym zauważyć, że „scenariusz izolacji” rozpatrywany w „raporcie natolińskim” optymistycznie zakłada, że Polska nadal prowadzi rozsądną politykę gospodarczą i uczestniczy w wymianie międzynarodowej w ramach rynku europejskiego. „Wariantu pełnego odcięcia się Polski od Europy i wejścia w orbitę rosyjskich wpływów gospodarczych w ogóle nie rozpatrujemy w naszym opracowaniu” – podkreślają autorzy raportu.

Z Unią będzie  łatwiej...

Oceniając problemy integracji z Unią Europejską, nie wolno zapominać, że Polska wchodzi do tego ugrupowania jako jeden z najmniej rozwiniętych krajów. Proces transformacji polskiej gospodarki nie został całkowicie ukończony, nie mówiąc o przezwyciężeniu takich obciążeń historycznych, jak zapóźnienie gospodarcze i cywilizacyjne obszarów na wschodzie kraju. Rodzi to określone trudności, jednak – jak wykazują analizy autorów raportów o korzyściach i kosztach integracji – trudności te będzie można rozwiązywać łatwiej, będąc członkiem Unii, niż pozostając poza nią.
    Jednym z kluczowych problemów, szczegółowo analizowanych przez ekspertów CEN i UKIE, jest ocena wpływu integracji na zachowania firm i ich reakcji na wejście w życie regulacji ponadnarodowych, takich jak jednakowy poziom ochrony zintegrowanego rynku, jednolite normy i standardy techniczne, ekologiczne, jakościowe, weterynaryjne, sanitarne, bezpieczeństwa towarów; jednakowe reguły konkurencji na rynku, korzystania ze środków finansowych i zasad wspierania działalności gospodarczej.
    Przystąpienie do jednolitego rynku nie zapowiada przedsiębiorcom lekkiego życia. Polskie przedsiębiorstwa charakteryzuje niski poziom rentowności, a tym samym skłonności do inwestowania. Szczególną troską napawa los małych i średnie przedsiębiorstw, tym bardziej że w końcu lat 90. pozycja finansowa MÂP, eksportujących głównie do UE wyraźnie się pogorszyła. Rodzi to obawy o zdolność sprostania większości z nich konkurencji na jednolitym rynku europejskim. Autorów raportów niepokoi również niski poziom innowacyjności polskich przedsiębiorstw przemysłowych, który obniżał się systematycznie w drugiej połowie lat 90.
    Przyjęcie przez Polskę wspólnej zewnętrznej taryfy celnej UE zapowiada zaostrzenie konkurencji na rynku wewnętrznym ze strony krajów trzecich, zwłaszcza tych, którym UE udzieliła wysokich preferencji w dostępie do swojego rynku. Nie zapowiada to jednak rewolucji w warunkach handlu, który już w znacznej mierze został „zeuropeizowany” (jak podkreślono w raporcie UKIE, już w roku 2000 udział towarów objętych regulacjami wspólnotowymi w eksporcie wyniósł ok. 36 proc., a w eksporcie przemysłowym ponad 43 proc.).
    W opinii ekspertów wszystkie przedsiębiorstwa polskie muszą jeszcze podjąć wysiłek w kierunku obniżenia kosztów produkcji i jej unowocześnienia, jak również dostosowania się do norm i standardów europejskich i międzynarodowych (ISO). Tylko w ten sposób uzyskają pełny dostęp do jednolitego rynku europejskiego, liczącego ok. 420 mln konsumentów, co radykalnie zwiększy ich możliwości ekspansji.

...w rolnictwie

Jeszcze głębsza transformacja czeka w Unii polskie rolnictwo, ale wyniesie też ono z członkostwa wymierne korzyści finansowe. Według wyliczeń przytoczonych w tzw. raporcie natolińskim, dopłaty bezpośrednie dla polskich rolników w latach 2004–2013 mogą osiągnąć ogółem 26,9 mld euro (od 2007 r. ponad 2,7 mld euro rocznie). Są to kwoty kilkakrotnie wyższe od kwot przewidzianych dla rolnictwa w polskich budżetach. Udział płatności z budżetu UE wyniósłby w owym dziesięcioleciu 16,3 mld euro. Ustanowienie okresu przejściowego i stopniowego dochodzenia do pełnej stawki dopłat bezpośrednich sprawiają, że nie wszyscy rolnicy i w niejednakowym stopniu odczują poprawę swojej sytuacji. W pierwszych czterech latach członkostwa dopłaty bezpośrednie z budżetu UE będą niskie; w tym okresie jedynie część gospodarstw odnotuje odczuwalny wzrost dochodów. Wyraźny pozytywny wpływ płatności bezpośrednie z budżetu UE na sytuację dochodową polskiego rolnictwa jako całości da się odczuć, poczynając od 2008 roku, kiedy osiągną poziom 50 proc. pełnych płatności (mają one wzrastać w kolejnych latach o 10 punktów procentowych, by osiągnąć 100 proc. w 2013 roku).
    Z upływem lat sytuacja dochodowa gospodarstw rolnych będzie w coraz większej mierze zależała od wykorzystania wynegocjowanych  kwot produkcyjnych. Nie zawsze muszą one wpływać ograniczająco na poziom produkcji. Na przykład, kwota cukrowa jest dzielona na części do sprzedaży w kraju, na eksport subsydiowany i niesubsydiowany. W ostatnim przypadku cukier może być produkowany i eksportowany bez ograniczeń po cenach rynkowych. Na rozwój produkcji pozwala też organizacja rynków upraw polowych, w ramach której rolnik sprzedaje zboża, oleiste i pastewne strączkowe po cenach rynkowych, otrzymując dopłaty bezpośrednie w wysokości równej iloczynowi powierzchni uprawy, plonu referencyjnego oraz stawki płatności bezpośrednich. Może ponadto produkować bez ograniczeń. O wielkości produkcji w ostatecznym rachunku decyduje więc to, czy dodatkowa produkcja po cenach rynkowych jest opłacalna. Podobnie działają ograniczenia produkcji skrobi ziemniaczanej, suszu pastewnego, tytoniu surowego, chmielu, pomidorów, bydła mięsnego i owiec.
    Na sytuację polskiego rolnictwa będą oddziaływały nie tylko instrumenty WPR, ale również programy strukturalne, programy wspierania przedsiębiorczości, rynku pracy, rozwoju obszarów wiejskich, wreszcie renty strukturalne, programy rolno-środowiskowe, zalesiania będą wprawdzie miały niewielki efekt rozwojowy, ale przyczynią się do podniesienia poziomu cywilizacyjnego i warunków życia na polskiej wsi.

...i na rynku pracy
   
   
Przystąpienie do Unii nie zapowiada niestety rychłej poprawy sytuacji na rynku pracy. Spadek bezrobocia w pierwszych latach członkostwa może być nawet nieco wolniejszy, niż byłby w warunkach pozostawania poza Unią, ze względu na przewidywane przyspieszenie restrukturyzacji gospodarki. Jednakże – wyliczają eksperci „raportu natolińskiego – przyspieszenie rozwoju gospodarczego, przewidywane w scenariuszu członkostwa, zwiększy popyt na pracę w latach 2005–2006 o 100 tys. osób, w latach 2007–2011 – o 200 tys. osób; w późniejszym okresie będzie on większy o dodatkowe 100 tys. osób rocznie. W  2014 r. liczba pracujących w Polsce będzie, według tego scenariusza (w porównaniu ze scenariuszem izolacji), większa o blisko 0,5 mln osób.
    W obu scenariuszach – członkostwa i izolacji – stopa bezrobocia zacznie spadać w naszym kraju po 2010 roku, ponieważ z przyczyn demograficznych zacznie przybywać mniej rąk do pracy, jednak w pierwszym przypadku obniża się ona szybciej do poziomu 8 proc. w 2014 r., podczas gdy w drugim do ok. 11 proc.
    Walka z bezrobociem jest jednym z priorytetów także polityki UE; w jej ramach Polska z pewnością otrzyma środki pozwalające na uruchomienie różnych programów prozatrudnieniowych.

Trudniej z wyrównaniem dysproporcji w regionach

Pełne i efektywne wykorzystanie instrumentów wyrównywania dysproporcji w rozwoju poszczególnych regionów całego obszaru Unii Europejskiej stwarza teoretycznie niepowtarzalną szansę przezwyciężenia historycznego podziału na Polskę A i Polskę B. Niestety, eksperci omawianych raportów szanse te oceniają dość sceptycznie. Problem w tym, że według unijnych kryteriów cała Polska stanie się obiektem oddziaływania polityki strukturalnej – bez dostatecznego dostosowania do potrzeb najsłabiej rozwiniętych regionów naszego kraju. Skutkiem tego z różnych funduszy strukturalnych najwięcej skorzystają regiony zachodniej części Polski, najlepiej przygotowane na przyjęcie pomocy rozwojowej.
    Jak się przewiduje, w pierwszym okresie członkostwa, do 2006 r., akcesja nie przyniesie widocznych zmian w poziomie i charakterze dysproporcji międzyregionalnych w Polsce. Można liczyć jedynie na stworzenie podstaw przyszłego wzrostu w okresie średnim. Ani w krótkiej, ani w średniej perspektywie nie nastąpi jednak znaczące przyspieszenie rozwoju regionów wschodnich, które czeka głęboka restrukturyzacja gospodarcza i społeczna. Akcesja pozwoli jedynie bardzo poważnie obniżyć jej koszty.  
    Pewien niepokój ekspertów budzi to, czy polska administracja, za pośrednictwem której realizowane będą transfery środków, a także ostateczni beneficjenci okażą się dostatecznie sprawni w korzystaniu z pomocy oferowanej przez UE. Wielu z nich przewiduj, że mogą występować trudności z mobilizacją środków krajowych na współfinansowanie projektów. Do korzystania z funduszy strukturalnych nie jest, zdaniem wielu ekspertów, w pełni przygotowana administracja publiczna, a jej wzmocnienie wymagałoby zatrudnienia dodatkowego personelu, przeszkolenia go i wyposażenia w odpowiednie środki techniczne. Dostosowanie się do mechanizmów Wspólnej Polityki Rolnej wymaga dokończenia budowy skomplikowanego systemu administracji i kontroli.

Liczenie korzyści i kosztów

Wszystkie wyliczenia wykazują, że Polska przystępując do UE, w wymiarze czysto pieniężnym, powinna osiągnąć poważne korzyści netto. Według szacunków ekspertów CEN, dodatnie saldo transferów finansowych będzie rosło z 1,4 mld euro w 2004 r. do 3,3 mld euro w 2006. Biorąc pod uwagę założenia budżetu UE na lata 2007–2013, można spodziewać się dalszego poważnego wzrostu dodatniego salda wzajemnych rozliczeń – do 11–12 mld euro pod koniec bieżącej dekady oraz prawie 15 mld euro w 2013 r. Do integracji dokładać będzie jedynie budżet państwa; beneficjentami będą natomiast samorządy terytorialne, przedsiębiorstwa produkcyjne i usługowe, gospodarstwa rolne, osoby i organizacje.
    Kalkulacje finansowe nie wystarczają do pełnej oceny efektów integracji i nie wszystkie jej wielorakie skutki dadzą się wyliczyć. Trzeba także odnieść się krytycznie do pojęcia kosztów integracji. O ile będą nimi niewątpliwie sumy wpłacane przez Polskę do wspólnego budżetu czy koszty stworzenia i utrzymania aparatu administracyjnego oraz przyswojenia procedur absorpcji środków pochodzących z kasy Unii, to – wbrew wyrażanym potocznie opiniom – do kosztów z pewnością nie można wliczać wydatków na restrukturyzację gospodarki, które musiałyby być poniesione w każdych warunkach. Także nakłady na wdrożenie unijnych norm jakościowych, ekologicznych, bezpieczeństwa należy raczej uznać za inwestycje, przyczyniające się do poprawy jakości życia całego społeczeństwa.
    Oczywiście z przyspieszeniem przemian strukturalnych mogą i będą się wiązać także określone koszty społeczne. Jednak opóźnienie tych przemian tylko pogorszyłoby sytuację gospodarczą Polski i ograniczyło możliwości osiągnięcia wysokiego tempa rozwoju. Wejście do UE jedynie przyspiesza nieuniknione procesy zmian, a także ułatwia je dzięki napływowi dodatkowych środków z różnego typu funduszy pomocowych. Można się spodziewać także zwiększenia bezpośrednich inwestycji zagranicznych.
    Zarówno wszechstronne analizy ekspertów, jak i doświadczenie innych krajów przystępujących do Unii Europejskiej nie pozwalają wątpić, że ogólny bilans korzyści i kosztów członkostwa okaże się – zwłaszcza w dłuższej perspektywie – także dla Polski pozytywny. Nie da się więc racjonalnie objaśnić gwałtowny sprzeciw niektórych środowisk w naszym kraju przeciwko przystąpieniu do tej prosperującej wspólnoty.

(czerwiec 2003)

dodano: 2012-01-07 08:06:35