Chcesz otrzymywać najnowsze wiadomości
Wydarzenia
Odkrywca magicznego kamienia...


Z CEZARYM ŁUTOWICZEM, mistrzem wielu talentów, właścicielem Galerii Autorskiej Gold & Silver Gallery w Sandomierzu, artystą który wprowadził krzemień pasiasty do polskiej i światowej biżuterii - rozmawia Jerzy Byra

Oryginalność surowców, produktów, towarów wiąże się często z niepowtarzalnością ich właściwości oraz występowania w danym regionie. Krzemień pasiasty, jest takim przykładem – występuje tylko w jednym miejscu na świecie, w okolicach Sandomierza. Opowiemy o nim w rozmowie z Cezarym Łutowiczem, artystą, który go odkrył i wprowadził do polskiej i światowej biżuterii.



JERZY BYRA
    Z końcem kwietnia br., podczas konferencji zorganizowanej przez Urząd Patentowy RP, poświęconej 100-leciu ochrony własności przemysłowej w Polsce, wystąpił Pan w panelu o ochronie polskich oznaczeń geograficznych. Pański tam postulat o objęciu ochroną prawną krzemienia pasiastego wywołał ciekawą dyskusję. Pomówmy o tym szerzej.


CEZARY ŁUTOWICZ
    Proszę pana, jestem już w takim wieku, że po 46 latach zajmowania się krzemieniem pasiastym, który w jubilerstwie już w miarę powszechnie funkcjonuje w kraju i na świecie, mam poczucie dobrze spełnionej misji promocji i pielęgnowania naszego dziedzictwa kulturowego. Teraz dobrze by było, żeby ten kamień już sam żył swoim życiem, a najlepiej, by z uwagi na występowanie tylko w jednym miejscu na świecie, w Ziemi Sandomierskiej miał ochronę prawną i sławił Polskę i ten region.  
   
Do którego Pańska droga życiowa wiodła z Podlasia, przez Pomorze – bo z nie własnej woli osiadł Pan w Sandomierzu. Ale to w nim, w 1972 r., dokonał Pan życiowego odkrycia. To wtedy po raz pierwszy do wykonywanej biżuterii wykorzystał Pan krzemień pasiasty. Zapomniany minerał, który był traktowany jako odpad przy wydobywaniu wapienia. Co było w nim takiego, że zwrócił Pańską uwagę?
    Gdy go znalazłem, jako odpad utwardzał drogę. Zdziwiłem się, że jak to możliwe, że dotychczas nikt nie dostrzegł w tych rozrzuconych kawałkach kamienia jego strukturalnego piękna – plastycznie i rzeźbiarsko uformowanego wnętrza, falistych linii, kontrastowych lub harmonijnych barw usłojenia. To był pierwszy krok do zainteresowania się bliżej tym kamieniem. Ale dopiero po rozmowach z obecnie profesorem Zdzisławem Migaszewskim, wybitnym geologiem utwierdziłem się, że to na tyle rzadki kamień, któremu warto poświęcić większą uwagę. Tym bardziej, że archeolog dr Jerzy Tomasz Bąbel przekonywał mnie o magicznym znaczeniu krzemienia pasiastego w życiu ludów pierwotnych.
    Natomiast co do drogi życiowej, to ostatecznie wyjaśniam. W Białymstoku tylko się urodziłem. Do Słupska rodzice zabrali mnie po roku od urodzenia. A w Sandomierzu znalazłem się przez przypadek – z żołnierskiego nakazu. Widocznie magia tego kamienia sprawiła, że z małą przerwą zakotwiczyłem tu na stałe.

Dla jubilera magia kamienia, w tym przypadku odkrytego przez Pana krzemienia pasiastego, to doskonały argument do wykorzystania w biżuterii. Skąd ta jego magiczność?
    Przed tysiącami lat wykonywano z niego siekierki, których nie używano jako narzędzia do codziennych potrzeb tylko, jako przedmioty szczególne, związane z obrzędowością, magią i sferą ducha, były symbolem władzy. Dowodzą tego badacze, którzy znajdowali takie siekierki w licznych grobach, również w innych krajach, kilkaset kilometrów od Ziemi Sandomierskiej, gdzie nie występuje ta odmiana krzemienia. To świadczy, że są to importy z naszych rejonów…

A ta siekierka w Pańskiej pracowni, jak trafiła do Pana (fot. 2)?
    Przyniósł mi ją kilka lata temu jakiś włóczykij. Skorzystałem z okazji i nabyłem tę pięknie usłojoną siekierkę, jako ciekawy eksponat (współpracuję z muzeum w Sandomierzu). Co ciekawsze, niedawno, gdy zacząłem czytać reprint książki z 1938 roku, autorstwa Aleksandra Patkowskiego „Sandomierskie - Góry Świętokrzyskie” – w której autor pisze również o krzemieniu pasiastym – to ku mojej wielkiej radości, zobaczyłem w niej zdjęcie „mojej” siekierki. 80 lat po jej zamieszczeniu w książce.

Niezwykła historia, jawi się, jako potwierdzenie magicznego znaczenia tego kamienia. Pan wprowadził go do biżuterii i jak sam napisał: „ta magiczna relacja człowieka z kamieniem pozwala wierzyć, że przechodząca z pokolenia na pokolenie biżuteria będzie nośnikiem tak trwałym i niezniszczalnym, jak sam kamień”. Czy rzeczywiście krzemień pasiasty jest tak jubilersko niezwykły? 
    Na pewno posiada trzy najważniejsze cechy kamienia jubilerskiego: rzadkość występowania (na świecie jedynie w Ziemi Sandomierskiej), dekoracyjność (barwa i usłojenie) i twardość ( 6,5-7 w 10. stopniowej skali Mohsa, gdzie 10 to twardość diamentu). A poza tym emanuje zachwycającą szlachetnością barw, odcieni brązów szarości i bieli. Dla mnie to kamień optymizmu (fot. 1). Takim go widzę dla siebie i proponuję innym.
    Choć dodam, że posiadając te najważniejsze cechy, trzeba mieć na uwadze, że krzemień jest również kamieniem złudnym. W naturalnej postaci przypomina białe kruche ciasto, coś takiego organicznego, miękkiego, ale gdy uderzy go pan młotkiem, to zadźwięczy jak kowadło. A jeśli pęknie, to z hukiem i pojawi się iskra i zapach siarki. To działa na wszystkie zmysły. Do tego wrażenia plastyczne towarzyszą mu od chwili wydobycia, bo wykopuje się od razu rzeźbiarską formę. Wystarczy ją oczyścić, dodać podstawę i mamy gotową, naturalną rzeźbę. Nazywam je „Rzeźby zastane” (fot. 5).

W jakich okolicznościach znalazł Pan pierwszy kawałek krzemienia pasiastego?
    46 lat temu, 22 kilometry od Sandomierza, we wsi Śródborze. Trafiłem tam na, chłopski kamieniołom, w którym ludzie od dziesiątków pokoleń wydobywają wapień w celach budowlanych. Właśnie tam leżał na pryzmie i czekał na wywiezienie do utwardzenia drogi.

Wziął go Pan bez pozwolenia gospodarza.
    Zapytałem. W odpowiedzi usłyszałem – a bierz pan ile chcesz. Więc sobie brałem ile chciałem i wybierałem moim zdaniem najładniejsze kawałki.

Jak już Pan zaczął obrabiać te kamienie, wprowadzać do biżuterii i pokazywać publicznie, co mówili koledzy po fachu.
    Musiałem się przyzwyczaić do kółek na czole i pukania w skroń. Co miało znaczyć, że może facet wyzdrowieje i przestanie się wychylać z biżuterią z kamienia z polnej drogi. Taka reakcja wynikała też z faktu, że wtedy uważano, iż biżuteria ma swoją wartość, jest pewną lokatą, jak ten rosyjski złoty pierścionek z czerwonym oczkiem.     ­­­­

Wprowadzić do elitarnej sztuki jubilerskiej nikomu nieznany kamień było więc dużym wyzwaniem.  
    Osobiście uważam, że do osiągnięcia każdego celu potrzebna jest determinacja w działaniu, życzliwość i pomoc wielu ludzi. W moim przypadku to wszystko miało miejsce. Dzisiaj krzemień pasiasty jest uznanym kamieniem jubilerskim, takim jak na przykład agat i malachit.

Który z momentów w dochodzeniu do uznania krzemienia pasiastego za wartościowy kamień jubilerski był przełomowy.  
    Na rynku prezentowana przeze mnie biżuteria z wykorzystaniem krzemienia pasiastego nie budziła sprzeciwu, raczej zachwycała innością, ale przełomowy moment, to na pewno 1985 rok. To wtedy Jerzy Żurawski, dyrektor muzeum zaproponował mi całoroczną, autorską wystawę biżuterii w Muzeum Sztuki Złotniczej w Kazimierzu Dolnym.
    Potem było już łatwiej. Krzemieniem pasiastym zainteresowała się prasa i telewizja. Zaczęły pojawiać się pozytywne informacje, a w ślad za nimi zainteresowanie rynku. 
       
Pewnie stąd Pana udział w Międzynarodowej Wystawie Biżuterii w Monachium.
    Był to rok 1988 i mój pierwszy wyjazd na Zachód oraz możliwość osobistego pokazania swoich prac z krzemieniem pasiastym na prestiżowej imprezie branżowej. Ale poza tym, gdybym napisał o tym książkę, to ludzie mogli by uznać, że to chora wyobraźnia.
    Mimo wszystko, perypetie związane z tym wyjazdem zakończyły się nadzwyczaj pozytywnie. Niedługo potem zostałem zatrudniony w Wiedniu, jako projektant biżuterii i owocnie przepracowałem tam dwa lata.

Coś mi się wydaje, że świętość za Panem chodzi. Nawet porównuje się Pana do św. Eligiusza, patrona złotników.
    Coś w tym jest. Przez ładnych kilka lat też byłem kowalem w Pracowni Konserwacji Zabytków Sandomierz-Zamek. Ale już po pracy, w domu, w swojej Pracowni Metaloplastyki robiłem złotą i srebrną biżuterię. Wtedy jeszcze nieoficjalnie. Dopiero po zaliczeniu egzaminu mistrzowskiego przeszedłem na w pełni własną działalność jubilerską i zmieniłem nazwę pracowni na pracownię autorską Gold & Silver Gallery.

I całą energię skierował Pan na wypromowanie krzemienia pasiastego, jako kamienia jubilerskiego.

      Może nie całą. Ale na przykład przekonałem Wojciecha Kruka, by w ofercie swoich salonów uwzględnił biżuterię z kamieniem pasiastym. To było bardzo duże wyzwanie, pracownia firmy Kruk przez cały rok szykowała biżuterię z naszym kamieniem, aby w jednym czasie odsłonić kolekcję biżuterii z krzemieniem pasiastym w stu salonach tej firmy. Ja w tym czasie dawałem im świadomość minerału.

Domyślam się, że dał Pan radę, ale z jakim skutkiem handlowym?
    Nadspodziewanym. W czym pomogła Victoria Beckham. Proszę sobie wyobrazić, że w tym czasie dzwoni do mnie dziennikarz z PAP-u, który wcześniej zrobił ze mną wywiad na wystawie w Toruniu – z pytaniem: Panie Cezary, czy pan wie, że pańską biżuterię nosi Victoria Beckham? Dowiedział się o tym z Internetu i taką informację zamieścił w serwisie PAP-owskim. Tego samego dnia z wielkim przejęciem, razem z żoną Bogusią (fot. 8) obejrzeliśmy w Wiadomościach telewizyjnych – jak Victoria Beckham zakłada na szyję nasz naszyjnik i do tego  komentarz, że to krzemień pasiasty.
    Proszę pana, co ja przeżyłem następnego dnia. 9 ekip telewizyjnych zderzało się czołami przed moją pracownią. Szeroko pisała o tym prasa. Wykupiono mnie do cna. Zadzwoniłem do szwagra w Słupsku – Krzychu, przyjeżdżaj z pomocą, dopust Boży, nie mam czym handlować. Robiliśmy po nocach. Nie podejrzewałem, że coś takiego przeżyję. Od tego czasu zaczął się ruch na ten kamień. Teraz krzemień pasiasty jest już normalnym kamieniem jubilerskim.

Mając tak świetną koniunkturę dla tej swojej „pasiastej” biżuterii, nagle zaczął Pan namawiać innych by się również tym kamieniem zajęli. To tak, jakby podcinał Pan gałąź na której siedzi. 
    Po latach pracy z krzemieniem pasiastym przyszła refleksja: zgromadziłem wiedzę, przetestowałem rynek, liczne wystawy w kraju i na świecie cieszyły się uznaniem – uznałem, że coś z tym trzeba zrobić. Więc w 2000 r. wymyśliłem Warsztaty Złotnicze, na które od razu dała się namówić Zofia Czub, ówczesna dyrektor Muzeum Okręgowego w Sandomierzu. Odbywały się pod tytułem „Krzemień pasiasty – kamieniem optymizmu”.

Kto był ich uczestnikiem?
    Udział brali studenci oraz pracownicy dydaktyczni z dwóch łódzkich uczelni plastycznych. Drugą grupę uczestników stanowili artyści złotnicy o dużym dorobku twórczym. Pod warunkiem, że każdy z uczestników warsztatów przekaże przynajmniej jedną pracę na rzecz tworzonej kolekcji w sandomierskim muzeum. Dzisiaj jest to jedyna tego typu kolekcja w świecie i stanowi ważną atrakcję turystyczną Sandomierza.

W 2007 roku, podczas sesji naukowej pod tytułem „35 lat krzemienia pasiastego w biżuterii” ogłoszono nazwę i pokazano logo „Sandomierz Światową Stolicą Krzemienia Pasiastego” (str. 2). A w 2011 roku krzemień pasiasty był klejnotem polskiej prezydencji w Unii Europejskiej. Potem jeszcze brał udział w dwóch najważniejszych Światowych Wystawach EXPO - Mediolan 2015 i Astana (Kazachstan) 2017. Proszę przyznać, tak po ludzku – jestem szczęściarzem, osiągnąłem sukces, misja zakończona.
     Pod dwoma pierwszymi stwierdzeniami mogę się podpisać. Zakończenie misji wymaga jeszcze sporo zaangażowania i wysiłku.

Co Panu znowu chodzi po głowie?
    Uważam, że jeśli udało się coś spowodować, to muszę być konsekwentny i odpowiedzialny za doprowadzenie sprawy do końca.
    Po  pierwsze – krzemień pasiasty, jako jedyny polski kamień wymaga ochrony prawnej. Zależy mi na tym, by go związać z Polską. Nie wiem jak to zrobić, ale opinia prof. Skubisza, mojego panelowego partnera podczas wspomnianej konferencji Urzędu Patentowego daje nadzieję, że da się tę sprawę pozytywnie załatwić. Może właśnie przez ochronę oznaczenia geograficznego.
    Po drugie – mam przemyślany pomysł powołania i zbudowania w Sandomierzu prawdziwego Muzeum Światowej Sztuki Współczesnej. Mamy piękną starówkę, ale to z przeszłości. Rzecz w tym, by miała przeciwwagę w nowoczesności. Mam też miejsce dla takiego muzeum, dosyć blisko starówki, które w żaden sposób z nią nie koliduje. A na pewno oba te miejsca jeszcze bardziej uatrakcyjnią Sandomierz. Będą podwójnie wzbogacać przyjezdnych. Z kraju i zagranicy, bowiem w tej części Europy nie ma takiego muzeum.

Nie chcę powiedzieć, że to śmiały pomysł, bo to coś więcej – raczej szalony, jak na polskie warunki.
    Zgadzam się, że w Polsce ciężko przebić się z innością myślenia. Więc kto ma pchać postęp, jak nie wariaci.

Cezary „Krzemień” Łutowicz, Sandomierzanin Roku 2006. Dziękuję za rozmowę.


Działalność artystyczna Cezarego Łutowicza

Działalność artystyczna Cezarego Łutowicza obejmuje kilka rodzajów sztuki. Na przykład kowalstwo jest szczególnie widoczne na sandomierskiej Starówce, gdzie większość ozdobnych krat, bram, okuć okiennych i drzwiowych, latarń i szyldów zostały wykonane w jego pracowni.         

Poza tym również rzeźba i instalacje przestrzenne, malarstwo i fotografia, muzyka jazzowa i inscenizacje teatralne, a także architektura ogrodu. Dla potwierdzenia tego wszystkiego kilka przykładów.

Z wykonanych rzeźb dominują dwie głowy: nagrodzona z żelaza Don Kichote (fot. 13) i Don z brązu. Osobną grupę stanowi cykl Rzeźb zastanych, jako naturalnych konglomeratów krzemienia pasiastego (fot. 5) oraz instalacja Zakotwiczenie nieba (fot. 11), która stała się nowym symbolem i atrakcją sandomierskiej starówki.

Z kolei malarstwo cechują śmiałe kolorystycznie kompozycje, pełne radosnego wdzięku (fot. 10). A fotografie, przetworzone za pomocą techniki cyfrowej, pełne przemyślanych syntez, to już całkowita nowość. W trakcie oglądania powodują dreszcze. Szczególnie odczuwane w cyklu zatytułowanym Nowy Jork - powidoki (fot. 15). Ich wyjątkowość tworzy montaż przetworzonych zdjęć, narracja tekstu wygłaszana przez samego Andrzeja Seweryna i akompaniament muzyczny wykonany przez studyjnych jazzmanów.

Natomiast muzyka i inscenizacje teatralne to odbywające się w wiejskiej posiadłości Łutowicza koncerty i spektakle, które dla przyjaciół, artystów i miejscowych mieszkańców organizuje wraz z małżonką Bogusławą (fot. 8). Jazzują i śpiewają na małej scenie w przysposobionej oborze, a spektakle teatralne, na przykład Zemstę Fredry, wystawiają, w zależności od pogody, w ogrodzie lub na dużej scenie w zaadoptowanej stodole, gdzie goście zasiadają na setkach krzeseł zakupionych na pchlim targu.

I wreszcie architektura ogrodu. Czyli hektar osobiście zaprojektowanej przez Łutowicza przestrzeni ze stawem, rybami i łodzią do pływania oraz z niezliczoną ilością gatunków drzew, krzewów i roślin, które sam dobiera i sadzi. JB



Na zdjęciach:
1. ”Krzemień pasiasty kamieniem optymizmu” szyld przed wejściem do pracowni autorskiej Cezarego
Łutowicza Gold & Silver Galery w Sandomierzu. 2. Siekierka z krzemienia pasiastego. 3. Pracownia
artysty. 4. Cezary Łutowicz i komplet biżuterii dla królowej Belgii Matyldy. 5. Rzeźby zastane. 6. Biżuteria stołu. 7,12,14,16. Przykłady biżuterii z krzemieniem pasiastym zaprojektowane i wykonane przez Cezarego Łutowicza. 8. Cezary Łutowicz z żoną Bogumiłą w swojej wiejskiej posiadłości. 9. Cezary Łutowicz podczas konferencji Urzędu Patentowego RP w Filharmonii Narodowej w Warszawie. 10. Obrazy autorstwa Cezarego Łutowicza w salce muzycznej w wiejskiej posiadłości. 11. „Zakotwiczenie nieba”, rzeźba-Instalacja Cezarego Łutowicza na Rynku Starego Miasta w Sandomierzu. 13. „Don Kichote”, rzeźba z żelaza Cezarego Łutowicza nagrodzona w konkursie współczesna próba interpretacji. 15. Fotografia przetworzona cyfrowo z cyklu „Nowy Jork - powidoki”.

Fot. JB i archiwum artysty - www.krzemien-sandomierz.pl



dodano: 2018-06-06 16:10:39